Środowisko badmintona szykuje się na dzień 1  października 2011 roku, na dzień wyborów. Na dzień, który ma zmienić  obraz naszej dyscypliny poprzez wybór nowych władz. 
Jednak czy do tego dojdzie? Czy wybory się odbędą? 
Poniżej publikujemy I część rozmowy z Markiem KRAJEWSKIM, kandydatem na nowego prezesa PZBad. 
Po tej lekturze niech każdy z czyteleników sam sobie odpowie na powyższe pytanie. 
Jacek Jagodziński (JJ): Marku, CV jak widzę masz rozległe. Proszę w dużym skrócie podaj kilka informacji o sobie.
 Marek Krajewski (MK): 43 lata, żona, 3 synów, od 17 lat prowadzę firmę z  branży nieruchomości (Emmerson – przyp.Red.), jestem prezesem i głównym  akcjonariuszem, obecnie spółka notowana jest na Giełdzie i zatrudniam  ok. 400 osób w różnych miastach w Polsce.  Badminton zaczynałem w Płocku, następnie były kluby w Warszawie, medale  na Mistrzostwach Polski seniorów i w Lidze, byłem członkiem Kadry  Narodowej.
 Marek Krajewski (MK): 43 lata, żona, 3 synów, od 17 lat prowadzę firmę z  branży nieruchomości (Emmerson – przyp.Red.), jestem prezesem i głównym  akcjonariuszem, obecnie spółka notowana jest na Giełdzie i zatrudniam  ok. 400 osób w różnych miastach w Polsce.  Badminton zaczynałem w Płocku, następnie były kluby w Warszawie, medale  na Mistrzostwach Polski seniorów i w Lidze, byłem członkiem Kadry  Narodowej. 
 JJ: 1 PAŹDZIERNIKA to data (Nadzwyczajny Zjazd Delegatów przy. Red. ),  która może zmienić obraz naszego badmintona, podjąłeś już decyzję o  kandydowaniu na stanowisko Prezesa ?  
 MK: Jakie wybory ? Zjazd po prostu, tyle, że nadzwyczajny. 
 JJ: Jak to, chyba żartujesz ? 
 MK: Trochę tak, ale nie do końca. W dokumentach, które otrzymaliśmy jako  delegaci nie ma słowa o wyborach nowych władz, jest wzmianka o  weryfikacji Zarządu i zastanowieniu się co dalej. Nad wszystkim ma czuwać Kancelaria Prawna i baczyć aby wszystko odbyło  się zgodnie ze statutem. Co prawda, wyraźnie w tej kwestii wypowiedziało się Ministerstwo Sportu i  Komisja Rewizyjna i założenie jest jedno, czyli wybór nowych władz.  Jednak obecne władze stanowisko Ministra zignorowało, a wniosek Komisji  Rewizyjnej został mocno spłycony. 
JJ: Czyli co, będą wybory, czy ich nie będzie ? 
 MK: Dobre pytanie, na szczęście wszystko zależy od Delegatów. Jeśli nie  damy (Delegaci) się omamić pseudo prawnymi poglądami na temat statutu,  to Nadzwyczajny Zjazd jest najwyższą władzą w PZBad i może wszystko.  Obawiam się, że kancelaria może być reprezentantem interesów, nie  środowiska, tylko części zarządu. Gwoli przypomnienia, nad  prawidłowością Zjazdu ma czuwać ta sama Kancelaria, która odwoływała się  od decyzji Ministra, który stwierdził, że wnioski zebrane rok temu są  ważne i Zarząd musi zgodnie ze Statutem zwołać Nadzwyczajny Zjazd. Co  się wydarzyło, wiemy. Kiedyś na Twoim portalu przeczytałem  sformułowanie, że Związek walczy ze swoimi członkami używając do tego  Kancelarii Prawnej, za którą płacą członkowie – niezłe. 
 Moim zdaniem, sami jesteśmy w stanie zadbać o prawidłowość Zjazdu, na  sali będzie tylu światłych i doświadczonych ludzi, że pomoc nie jest  potrzebna. Powinniśmy poprosić Kancelarię o opuszczenie Zjazdu i  wszystkie sprawy załatwić we własnym zakresie, ale tak jak podkreślam  jest to moje zdanie. 
 JJ: Nadzieja znaczy się jest, czy w związku z tym będziesz kandydował ? 
 MK: Sytuacja Związku jest w tak opłakanym stanie, że jedna osoba nic tu nie poradzi.  
 JJ: Uciekasz od pytania 
 MK: TAK będę kandydował 
 Już trzy lata temu byłem namawiany do wystartowania w wyborach, ale  sprawy zawodowe nie pozwoliły mi na to. 1,5 roku temu podjąłem decyzję,  że będę kandydował, a że jestem konsekwentny i uparty, to decyzji nie  zmienię. Nie mogę zawieść ludzi, którzy poprosili mnie o pomoc . 
 JJ: Zawodnicy ? 
 MK: W środowisku badmintona mam wielu przyjaciół, którzy są zawodnikami,  trenerami i działaczami i utrzymujemy ze sobą bliskie kontakty. Moja  żona (Ela Grzybek przyp. Red.) również grała w badmintona, z większymi  sukcesami niż ja, była kadrowiczką i wielokrotną medalistką MP przez  wiele lat, więc te kontakty naprawdę są silne i trwałe.  
 JJ: A kto za Tobą stoi (brzydko mówiąc) ? 
 MK: Takie polskie pytanie. Ci co mnie znają wiedzą, że nie mógłbym być  czyimś człowiekiem i żeby ktoś za mną stał. Jeśli miałbym się bardziej w  tym temacie zdefiniować to jestem weteranem w badmintonowej  nomenklaturze. 
 JJ: Powiedziałeś, że wybory miały się odbyć już rok temu, co się zmieniło przez ten czas ? 
 MK: Paradoksalnie dla mnie nie był to czas stracony, znalazłem dodatkową  motywację, aby na nowo zacząć grać i jeździć na turnieje weteranów,  odświeżyłem znajomości, mogłem porozmawiać z ludźmi i usłyszeć ich  poglądy, przyglądałem się działaniom Zarządu. To wszystko jeszcze  bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że zmiany są konieczne, jeśli  za kilka lat chcemy mieć wyniki i normalną dyscyplinę z systemem  szkolenia, ośrodkami, szkołami, trenerami. 
 Dla dyscypliny ten czas był stracony, w tym czasie można było wprowadzić wiele procesów. 
 JJ: Nasuwa się oczywiste pytanie, po co Ci to ? Masz pozycję, firmę,  plany zawodowe, a chcesz sobie wziąć na głowę Związek z długami i z  całym bałaganem w środku. Tylko dlatego, że ktoś Cię poprosił ? Możesz  więcej stracić, niż zyskać ? 
 MK: Oczywiście, że nie tylko, ktoś mądry powiedział, że „nic tak nie  utrzymuje człowieka w formie jak ciągłe wyzwania” i ja pod tym  stwierdzeniem się podpisuję. Traktuję to jako wyzwanie, dodatkową  motywacją jest możliwość realizacji w dyscyplinie z którą jestem w różny  sposób związany i tego już nie zmienię. Moich 2 synów, też zaczęło grać  w badmintona i chcę im pomóc, żeby mogli uprawiać dyscyplinę z  perspektywami. 
 Sport w moim życiu odegrał kluczową rolę, dał mi charakter, który jest  niezbędny w prowadzeniu i rozwoju przedsiębiorstwa. W moim słowniku nie  ma słowa „nie da się”, „jest to nie możliwe”, a małe porażki traktuję  jako element sukcesu. Możliwe, że przyszedł czas, że „co pożyczone to  oddane” 
 JJ: Bardzo ładnie powiedziane, a może po prostu masz w planach zrobienie  kariery działacza międzynarodowego, może w PKOL, albo innych  strukturach ? 
 MK: Dobre ! Dobre ! Wiem do czego pijesz, ale obecnie nie biorę takich  rozwiązań pod uwagę, dowodem na to będzie fakt, że w planach  reprezentantem PZBad w różnych strukturach zewnętrznych będzie inny  członek Zarządu 
 JJ: Dochodzimy do konkretów, kto będzie Twoimi kandydatami do Zarządu ? 
 MK: Trzeba zaznaczyć, że jak dojdzie do wyborów 
 JJ: Tak, tak, miejmy nadzieję 
 MK: Przyzwoitość nakazuje, że nazwiska najpierw powinni usłyszeć  delegaci, ale ja mogę powiedzieć, że w przyszłym Zarządzie nie będzie  nikogo z obecnych władz i zawodników też żadnych nie będzie, tak to  nadmieniam, bo słyszałem takie plotki.  
 Osoby przeze mnie zachęcone do współpracy, podobnie jak ja były i są  związane z badmintonem, niezależne finansowo, większości menagerowie z  dużym doświadczeniem, nie utrzymują się z badmintona. Kierują się  podobnymi do mnie przesłankami. 
 JJ: W takim razie jaka jest Twoja koncepcja prowadzenia Związku ? 
 MK: Może najpierw powinienem wrócić do Zarządu. Prezes plus 6 członków  Zarządu w zupełności wystarczy. Wg mojej koncepcji Związek należy  prowadzić jak firmę, z jednej strony, bo tak powinno to wyglądać, z  drugiej strony inaczej nie potrafię. Każdy z członków Zarządu będzie  odpowiadał za pewien obszar działania. 
 JJ: Statut na to zezwala ? 
 MK: Oczywiście w statucie jest zapisane, że Zarząd może liczyć do 11  członków zarządu. Jeśli Walne podejmie decyzję, że będzie 7 to będzie 7. 
 JJ: A jeśli nie podejmie ? 
 MK: Jesteśmy w EU w NATO, a przepisy mamy z PRLu. Wyobraźmy sobie  sytuację, że parlament wybiera Premiera, a później z sali wybiera mu się  ministrów z opozycji ? Jak w takiej sytuacji można działać ? Jak można  brać odpowiedzialność za realizację programu ?  
 Tak jak powiedziałem na początku, w Związku jest tragiczna sytuacja i  aby ją uzdrowić potrzebne są osoby, które w jedną stronę ciągną wózek, a  nie toczą walki polityczne. Podkreślam, że jedna osoba tutaj nic nie  zrobi. Obecnie mamy taką sytuację, że w Zarząd spotyka się 3-4 razy w  roku i mamy różne opcje polityczne, które są tam po to, aby chronić  interesów swoich klubów. Jak w taki sposób można działać ? 
 Wracając jeszcze do koncepcji, to mam w planach być rzeczywistym  Prezesem z częstą obecnością w biurze, nie raz w miesiącu podpisać  kwity. Siedziba Związku jest 5 min od mojego biura, a w warunkach  komunikacyjnych warszawskich jest to kluczowe do efektywnego działania.  Pracownicy Związku będą wykonawcami programu przyjętego przez Zarząd, a  nie kreatorami własnej polityki. 
 JJ: A jakie jest Twoje zdanie na temat obecnego Prezesa i Zarządu ? 
 MK: Na temat Prezesa, Ty coś powiedz razem byliście w klubie. 
 JJ: Fakt. Z obecnym Prezesem znamy się od ponad 25 lat. Z kortów, ze studiów, z PZBad-u…  
Moja opinia jest tutaj ogólnie znana i internauci zagladający na www.badminton.pl mogli wielokrotnie się z nią zapoznać. 
Jest to opinia, łagodnie mówiąc, słaba, bardzo słaba. Ale wróćmy do twojej opinii o obecnym Zarządzie. 
 MK: Znam parę osób z Zarządu i cenię ich jako ludzi, jednak chyba  znaleźli się w nieodpowiednim towarzystwie. Pozostałych nie znam  osobiście, więc trudno się wypowiedzieć.  
 Jednak trzeba przyznać, że determinacja części z nich w utrzymaniu  stanowisk jest imponująca. Kreują własną politykę niezgodną z interesami  środowiska, bezprawnie oceniają i odrzucają wnioski klubów, za nic mają  decyzje Ministra, a najgorsze jest to, że nie mają pomysłu jak  wyprowadzić Związek z zapaści, a trzymają się stołków jakby od tego  zależało ich być albo nie być. Niekompetencja to jedyne słowo, które w  pierwszej kolejności przychodzi mi do głowy. 
 JJ: A co powiesz o Prezesie ? 
 MK: No cóż, jeśli patrzymy na Związek jak na firmę, to jest to główna  osoba odpowiedzialna za sytuację w tej Firmie. Jeśli zatrudnia się  osoby, które doprowadzają Związek na skraj bankructwa, to powinno  ponieść się za to konsekwencje. Ktoś ich zatrudnił i ktoś nie  dopilnował. Wina jest oczywista. Jeśli zarządza się Związkiem przez 7  lat jako Prezes, a jeszcze wcześniej przez kilka lat było się w  Zarządzie jako vice Prezes, to ciągłe wygłaszanie opinii, że całe zło to  wina poprzedników, staje się śmieszne i świadczy o niekompetencji. W  normalnej firmie, taka osoba zostałaby już dawno zwolniona. Może będzie  miało to miejsce na Zjeździe, jeśli Komisja Rewizyjna będzie  konsekwentna w swoim działaniu, to obecnemu Zarządowi nie powinna  udzielić absolutorium.  Michał ze swoimi cechami świetnie odnalazł by się w polityce. Na  stanowisku Prezesa Związku sportowego (tak jak w firmie) trzeba być  solidnym, kompetentnym i mieć w sobie pokorę, żeby szanować ludzi. 
 Jeśli ma się zbyt bliskie kontakty z księgowością, to efekty tego nigdy nie są dobre. 
 Za te lata nieudolnego zarządzania będziemy płacili WSZYSCY. 
 JJ: W takim razie co z odpowiedzialnością za stan Związku ? 
 MK: Oczywiście będzie, jedną z pierwszych rzeczy, która trzeba zrobić,  to bilans zamknięcia- bilans otwarcia. Jeśli będą nieprawidłowości i  niewyjaśnione sytuacje, to już do tego są powołane specjalne instytucje. 
 JJ: Dzięki za pierwszą część wywiadu 
 MK: Również dziękuję 
Na II część rozmowy, w której Marek KRAJEWSKI będzie odpowiadał na  pytania trenerów ze środowiska warszawskiego zapraszamy wkrótce.  
Osobiście mam nadzieję, że Delegaci, którzy przyjadą na Zjazd 1  października z całej Polski będą chcieli dokonać wreszcie zmian. Bo po  co jechać setki kilometrów i zaraz wracać do domu z przeświadczeniem, iż  żyje się dalej w tym samym bagnie? 
Oby tak się nie stało… 
Autor: Jacek JAGODZIŃSKI.
źródło: http://www.badminton.pl/
