JUŻ MIESIĄC TRWA BUDOWA HALI BADMINTONOWEJ

JUŻ MIESIĄC TRWA BUDOWA HALI BADMINTONOWEJ W ZESPOLE SZKÓŁ NR 6.
Już mija pierwszy miesiąc budowy hali badmintonowej w Zespole Szkół Nr 6 w Białymstoku i warto pokusić się o pierwsze oceny. Generalnym Wykonawcą jest białostocki BIRKBUD, który nie skarży się na niedogodności (nie ma miejsca na placu budowy, a z zewnątrz są tylko miejskie ulice często zastawiane prywatnymi samochodami), tylko planowo, dzień po dniu, realizuje harmonogram nakreślony przez inwestora.

Z podziwem patrzyłem na najtrudniejszy fragment robót ziemnych – bardzo głęboko posadowione stopy pod słupy od strony boiska tartanowego, który praktyczne jest już za nami. Sporo utrudnień jest przy budowie łącznika wzdłuż szczytu istniejącej hali sportowej, gdyż wszystkie prace trzeba wykonać ręcznie (na boisko tartanowe nie może wjechać żaden sprzęt). Jedynie część socjalna nie sprawia żadnych kłopotów i już są układane instalacje sanitarne. Jakość stosowanych materiałów jest zgodna z dokumentacją, a pracujący ludzie wiedzą, na czym polega sztuka budowalna.
Poczyniono pierwsze kroki w zakresie wyposażenia i niebawem zostaną ogłoszone kolejne przetargi w tym zakresie. Główne tematy to: prace i termin włączenia starej hali w nowy obiekt, monitoring zewnętrzny i wewnętrzny, nagłośnienie, tablice wyników, sposób zasłaniania okien umożliwiający na prowadzenie lekcji wychowania fizycznego przy świetle dziennym, a także uszczegółowienie zasad działania klimatyzacji i wentylacji z zastosowaniem powietrznej pompy ciepła, oświetlenie pod telewizję, internet, RTV, sterownie itd. Wszystko to wymaga zgrania terminów tak, by wszystkie branże wykonały swoją pracę nie niszcząc pracy innych. Do tych tematów dojdzie jeszcze udostępnienie boiska tartanowego na potrzeby zajęć szkolnych, CISZA przy sprawdzianie klas VI i egzaminach gimnazjalnych, zakończenie roku szkolnego itd.
Nie ulega wątpliwości, iż Wykonawca i Inwestor znakomicie przepracowali pierwszy miesiąc budowy, a kolejny zapowiada się także optymistycznie. Zdjęcia >>
Tekst i zdjęcia: Lech Szargiej